Na jednym ze wzgórz, tam gdzie Rzeka przebija się przez Kamienne Wrota stał Dom.

góry trzecia opowieść niebieskiej rzeki
fot. George from Pixabay

Dość stary by drzewa w ogrodzie rozpostarły swobodnie swoje gałęzie ale na tyle nowy, że nie wymagał remontu ani napraw. Choć zadbany nie sprawiał wrażenia używanego. Rośliny rosły swobodnie wspinając się po jego ścianach. Na części okien rolety zawsze były opuszczone, zastygłe w tej pozycji. Nocą, szczelinami spomiędzy nich, wydobywało się trochę światła. Podjazd do garażu i wejście do domu były wolne od wszędobylskich chwastów.

Tak naprawdę to o jakimś wewnętrznym życiu Domu świadczyły opróżniane regularnie kontener na śmieci i panel łączy z Netem na dachu.

 

W Domu mieszkał pan Tomasz.

Trudno byłoby określić jego wiek mógł mieć 30 może 40 a może 50 lat. Jego ciało było dobrze utrzymane i widać było, że choć czas nad panem Tomaszem ma władzę, to była to władza łagodna. Czas płynął a on zmieniał się tylko nieznacznie…

Nie znaczy to, że los nie zgotował mu żadnych wydarzeń a nawet niespodzianek! Gdzieś tam daleko w przeszłości były i uniesienia miłosne, i rodzina, a nawet dzieci. Pan Tomasz już dawno temu posadził drzewo, wybudował dom (nawet kilka) i spłodził dzieci. Dziś wszystko to było już przeszłością. Dziś pan Tomasz już tylko żył.

Teraz pana Tomasza interesowały tylko lalki. Zaczęło się dawno temu gdy podczas jednej z ekskursji zobaczył w sklepie lalkę. Nie przypominała lalek dla dzieci. Była raczej pomniejszonym obrazem istoty ludzkiej.

To podobieństwo do człowieka zafascynowało pana Tomasza. Zbierane przez niego lalki było były bardzo naturalistyczne. Ich lalczane ciała, ubrania, twarze, grymasy zastygłe na porcelanowych obliczach- takie ludzkie a zarazem sztuczne. Zaczęły go coraz bardziej interesować lalki mające jakiś pozór ruchu czy mimiki. Zamykające się i otwierające oczy. Słowa padające przy otwieranych ustach. Tu podniesienie ręki, tam inny niepotrzebny, bezsensowny gest. Bezsensowny dla nas- dla lalek właściwy jak najbardziej.

Pan Tomasz początkowo trzymał swoje lalki tak jak wszyscy. Część była pochowana w pudłach. Część gdzieś stojąca czy siedząca przypadkowo w różnych miejscach Domu.

Z czasem gdy domowników ubywało, gdy pan Tomasz został sam, lalki wkroczyły do pokojów. Mniejsze ustawiane były niczym bibeloty na meblach. Większe zajmowały miejsca przy stołach, stały lub siedziały niczym prawdziwi ludzie.

Przyszedł moment gdy Pan Tomasz zaczął gustować tylko w lalkach wielkością i wyglądem bardzo przypominających ludzi. Sztucznych ludzi.

Stało się tak za sprawą zakupu Agnes. Tak ją nazwał. Była jego lalką do sexu. Podobała mu się jej gładka skóra tak elastyczna, ciepła i pachnąca. Lubił jej wyraz twarzy jakby zachwyconej, odprężonej i nieco lubieżnej. Niczego nie udawała a i on nie musiał już niczego udawać. Choć była tylko lalką, która jedynie przypominała kobietę- stała się dla niego kimś ważnym.

W jego wielkim Domu o wielu pokojach kiedyś przebywali ludzie- rodzina, bywali tu znajomi i przyjaciele. Dziś były tu lalki. Potrafiły poruszać się, mówić, chodzić- jak ludzie. Ich twarze wyrażały jakieś emocje. Choć zawsze nieco sztuczne.

Pan Tomasz dokładnie pamiętał gdy stworzył swoją pierwszą kompozycję. To był pokój dziecinny. W szafach wisiały ubrania małych dzieci. Biureczko, małe łóżko, krzesełka- niczym miniaturowy świat dorosłych. Pomysł by lalki zajęły ten pokój stał się dla pana Tomasza oczywistością. Pokój “zaludnił” Helenką, Zuzią i Przemkiem. Codziennie przez okrągłą dobę lalki odgrywały pewną scenę. Rozmawiały, chodziły, grały, bawiły się a nawet chowały za meblami gdy grały w “Chowanego”. Te same gesty, ruchy, miny. Te same głosy dobiegające z tego dziecinnego pokoju. Godzina za godziną, dzień za dniem- nieprzerwanie.

Głos lalek uspokajał pana Tomasza. Gdy wokół Domu okolica stawała się coraz bardziej obca, pusta, niezrozumiała dla niego- w domu panował niezmącony spokój lalczynych rytuałów.

Pan Tomasz miał wszystko by Dom zaludnić lalkami. Każda była indywidualnie projektowana i budowana. Na każdą w momencie uruchomienia czekało jej miejsce, zadanie, jej i tylko jej rola do spełnienia. A pan Tomasz każdego dnia wiedział dokładnie gdzie znajduje się w tym niekończącym się pochodzie tych samych dni i nocy.

Aż przyszedł Ten Dzień. W Domu z zamkniętymi okiennicami zegary wybijały ósme niebo a lalki zgodnie z codziennym obrządkiem szykowały się do rodzinnego obiadu. Tego dnia pan Tomasz czuł się trochę słabo ale gdy usiadł ze swymi bliskimi do stołu poczuł, że wszystko dzieje się tak jak powinno. Zuella rozmawiała z Jaromirem a Bazyli obserwując ich bacznie podawał zręcznie ziemniaczaną sałatkę.

Pan Tomasz siedział u szczytu stołu rozkoszując się tym momentem wiecznego trwania, idealnej, perfekcyjnej obecności. Wokół niego brzmiały rozmowy. Głowy ku sobie się pochylały. Jedzono, pito (bo i to już lalki umiały) a on siedział i cieszył się nieustającym teraz.

Lecz choć czas był bardzo łaskawy dla pana Tomasza to jednak płynął i jego twarz choć nadal przystojna teraz zdawała się maskowata. Głos częściej był drżący a i ruchy ciała mniej pewne. Czasami zastygał na sekundę, na chwilę niczym pozbawiona zasilania lalka. Tego dnia żywszymi były lalki choć sztuczne, plastikowe, silikonowe, mechaniczne…

Aż przyszedł nieuchronnie moment gdy zgasły jego oczy. Ostatni wyraz życia, który w nim pozostał.

Wiele, wiele lat wcześniej pan Tomasz przewidział ten moment i gdy Dom zorientował się, że pan Tomasz zgasł- z jednej ze ścian wynurzył się robot sprzątający. Sprawnie ale i z szacunkiem zajął się pozostawionym i niepotrzebnym już ciałem. Nie minęła minuta a na krześle u szczytu stołu nie było już nikogo. Lecz teatrum lalek trwało nieprzerwanie i nie minęła kolejna minuta jak z szybu technicznego wyłoniła się nowa lalka i zasiadła na zwolnionym miejscu u szczytu stołu.

Lalka?

To był pan Tomasz tak samo ubrany jak przed chwilą. To co mówił, co robił, jak jadł zasmażane z cebulką buraczki- to był cały on. Pan Tomasz.

I tak już miało być w Domu Lalek- po wieczność.

Póki nie padnie zasilanie.

Póki nie skończy się Net.