Czym jest depresja? 

Chciałbym od razu zastrzec, że pisząc “depresja” nie mam na myśli choroby, a jedynie stan ducha zwany też “dołem”, a który oznacza przeżywanie takich stanów jak:

  • smutku,
  • żalu,
  • winy,
  • rezygnacji,
  • bezsilności,
  • braku motywacji i energii do działania,
  • drażliwości.

Stanowi temu towarzyszy poczucie braku celu i sensu we własne działania. Powszechnie przez wielu nazywany depresją.

Po co nam depresja? 

Wszyscy bywamy depresyjni, ale po co nam taki stan? Po co nam coś tak nieprzyjemnego, ograniczającego – nawet gdy trwa krótko? Rozważmy pewien przykład.

Depresja. Historia Ewy

Ewa Z. trzy miesiące temu otrzymała awans i zaczęła kierować nowym zespołem ludzi. Wcześniej nie zajmowała podobnego stanowiska i bardzo chciała pokazać, że jej awans był zasłużony. Bardzo się starała!

Pracowała po 12-14 godzin na dobę starając się wiedzieć o wszystkim, co dzieje się w zespole – komu, jak idzie praca, jakie pojawiają się przeszkody. Starała się pomagać, a nierzadko przejmowała zadania pracowników. Z czasem była coraz bardziej przytłoczona ilością pracy.

Już pod koniec drugiego miesiąca pojawiły się kłopoty ze snem, uczucie ciągłego zmęczenia, znużenia, braku energii. Ale jeszcze siłą woli wypełniała swoje obowiązki. Za to w domu ograniczyła aktywność do odsypiania nieustannego zmęczenia.

Pod koniec trzeciego miesiąca uczucie nieustannego znużenia, wewnętrznej pustki, poczucie braku sensu tego, co robi a zarazem przekonanie o braku własnych kwalifikacji i zdolności było tak duże, że nie wytrzymała i poszła na 2–tygodniowy urlop. Swoją sytuację przeżywała jako osobistą klęskę.

Początkowo będąc na urlopie poczuła ulgę. Nic nie musiała! Zablokowała telefon i nie odbierała maili. Ale choć nie było ku temu powodu już kilka dni później jej samopoczucie znowu było gorsze. Znowu zadręczała się myślami na temat tego, co według niej zrobiła źle, niedostatecznie dobrze, co jej nie wyszło. Wróciło przygnębienie, smutek, poczucie, że zawiodła pracowników, szefa i siebie.

Czuła się winna! I właśnie to uczucie kazało jej przyjrzeć się spokojnie ostatnim miesiącom swojej pracy. Była na urlopie – miała czas i okoliczności by to zrobić.

Stopniowo znane jej fakty zaczęły układać się w pewną bardziej zrozumiałą całość. Zaczęła dostrzegać, że za bardzo brała na siebie ciężar odpowiedzialności, za bardzo ingerowała w pracę swoich współpracowników, a przez to nadmiernie ich kontrolowała i tłumiła ich aktywność. Z czasem coraz bardziej ich ograniczała. To, z kolei, doprowadziło do sytuacji gdy coraz więcej zadań było niewykonanych w terminie. Jej reakcją była chęć wsparcia pracowników, co skutkowało jeszcze większym jej obciążeniem. Efekt: chroniczne niedospanie, zmęczenie, brak czasu i możliwości odpoczynku. I postępujące wypalenie…

Kiedy dotarła do niej prawda o minionych miesiącach poczuła pewną ulgę i nabrała odwagi. Zrozumiała co ją doprowadziło do załamania.

Jeszcze przed końcem urlopu umówiła się na rozmowę z szefem i przedstawiła mu swoje wnioski. Zaczęła działać…

Przypatrzmy na to, co się przydarzyło Ewie.

Etapy depresji

Najpierw mamy 3 miesiące bardzo dużej aktywności. Chciałoby się rzec – “maniakalnej”. Czas pełen optymizmu i ślepej wiary w słuszność metod i własnych decyzji.

Pod koniec tego okresu zaczyna narastać kryzys. Ewa coraz więcej pracowała a zarazem jej wydolność spadała. W końcu naturalnie działające “bezpieczniki” zadziałały – Ewa załamała się i poszła na urlop z przekonaniem o swojej bezwartościowości i braki odpowiednich kwalifikacji.

Ewa zaliczyła klasycznego “doła” – stan depresyjny.

Jej depresyjność była HAMULCEM dla jej dotychczasowej aktywności.

I tym jest, między innymi, depresja. Jest hamulcem, który poprzez poczucie braku energii, celu i sensu tego co robimy, przez smutek odstręcza nas od dotychczasowej linii postępowania. Ale to nie wszystko.

Przy depresji pojawia się też bardzo ważna emocja/postawa: poczucie winy. Dzięki niemu Ewa zaczęła intensywniej myśleć o tym co się wydarzyło. W czym zawiniła? Co zrobiła źle? A może ktoś inny zawinił? Tego typu rozmyślania nie są przyjemne ale pozwalają urealnić nasze wyobrażenia o sobie, o świecie i o innych ludziach. Proces budzenia się z miłych iluzji zawsze jest bolesny…Urealniamy się.

I tu widzimy kolejną korzyść z depresji. Nie tylko zaniechaliśmy aktywności, która wpędza nas w kłopoty ale też zaczynamy myśleć i tworzyć nowy, prawdziwszy obraz świata. Depresja boli, ale jest mądra – każe nam rozmyślać, szukać nowych rozwiązań, nowych idei.

Konsekwencją przemyślenia sytuacji, odnalezienia w naszym działaniu błędów jest plan naprawczy. Już wiemy czego się strzec, czego unikać, co robić inaczej, lepiej. A od tego już tylko krok do użycia kolejnej emocji/postawy – agresji rozumianej jako rodzaj siły, energii, odwagi służącej do działania, do walki, aktywności – do radzenia sobie z rzeczywistością.

Po co nam depresja? Powyższy przykład i jego analiza przybliżają nas do odpowiedzi na to pytanie.

Depresja jest stanem, który najpierw hamuje naszą aktywność, a następnie umożliwia przemyślenie naszego postępowania i wyciągnięcie z niego wniosków.

To dzięki depresji możemy lepiej przystosować się do sytuacji, która przekracza naszą “normalną” zdolność do radzenia sobie ze stresem w każdej postaci.

Antoni Brański