Zaczyna się rachunek zysków i strat. Co osiągnąłem? Co zawaliłam? Dlaczego wciąż nie schudłem, nie zmieniłam pracy, nie znalazłem czasu na siebie?

A potem przychodzi „od jutra”. Te same obietnice co zawsze: „Od stycznia zacznę ćwiczyć. Od poniedziałku rzucam słodycze. W nowym roku będę bardziej zorganizowana, bardziej odważny, bardziej… kimś innym.”
Ale czy naprawdę musimy być „lepszą wersją siebie”? Czy to nie kolejna pułapka, w której znów siebie karcimy za to, że nie jesteśmy kimś, kim wydaje się, że powinniśmy być?

Porównywanie się z innymi – największa pułapka
Patrzymy na innych: ich sukcesy, nowe mieszkania, spektakularne podróże. Wydaje nam się, że ich życie biegnie do przodu, a my stoimy w miejscu. Ale czy naprawdę widzimy całą prawdę? Przecież pod błyszczącymi postami i uśmiechami kryją się te same obawy, porażki, zmagania. Podsumowanie roku nie jest konkursem. Jeśli Twoje wypada kiepsko, jeśli wydaje Ci się, że „przegrałeś” – to nie jest wyrok. To tylko moment, w którym możesz sobie powiedzieć: „Oto ja – tu, gdzie jestem. Czego mnie to uczy?”.

Nie każdy rok musi być przełomowy.
Może ten rok nie przyniósł sukcesów. Może więcej było smutku niż radości. Ale to nie znaczy, że był stracony. Może po prostu taki miał być – trudny, ale uczący. Czasem jedynym, czego naprawdę potrzebujemy, jest spojrzeć na siebie łagodniej. Zamiast pytać: „Dlaczego nie zrobiłem więcej?” spróbuj zapytać: „Czego mnie to nauczyło?”

Twoje „teraz” to ważna informacja zwrotna.
To, co widzisz w swoim podsumowaniu, to obraz Ciebie w tej chwili – Twojej kondycji, Twojego miejsca w życiu. Może to sygnał, że coś wymaga Twojej uwagi: Twoje ciało, Twoje relacje, Twoje emocje. Może zamiast uciekać w postanowienia „od jutra”, warto zatrzymać się tu i teraz. Przyjrzeć się sobie z ciekawością, a nie z osądem.

Nie musisz zmieniać wszystkiego.
Może zamiast stawiać sobie poprzeczkę wyżej, warto ją czasem opuścić. Powiedzieć sobie: „Jestem wystarczający. Nie muszę być kimś innym, żeby zasługiwać na spokój i radość.” Czasem drobne zmiany są ważniejsze niż wielkie rewolucje, które gasną po tygodniu.

Podsumowanie roku to nie ocena, to zaproszenie.
Zaproszenie do tego, by zobaczyć siebie prawdziwie – z sukcesami i porażkami, z dobrymi dniami i tymi trudniejszymi. To moment, by spytać: „Czego potrzebuję? Jak mogę zadbać o siebie w nadchodzącym czasie?” Nie po to, by gonić za „lepszą wersją siebie”, ale by być bliżej siebie – w prawdzie i spokoju.