Czasy, w których „nic-nierobienie” było czymś naturalnym, minęły bezpowrotnie. Teraz, jeśli masz wolną chwilę, powinna ona służyć czemuś. Możesz się rozwijać, uczyć języka, nadrabiać podcasty o produktywności, medytować (ale tylko jeśli to poprawi Twoją efektywność). Możesz odpoczywać, ale najlepiej aktywnie – spacerując z audiobookiem.

Bo odpoczynek dla samego odpoczynku? To już prawie ekstrawagancja 🙄.

✅ Jesteśmy zakładnikami list rzeczy do zrobienia. Każdego dnia odhaczamy kolejne punkty, nie zauważając, że ta lista nigdy się nie kończy. Co więcej – im więcej z niej skreślamy, tym szybciej pojawiają się nowe zadania. Jak hydra – odcinasz jedną głowę, wyrastają trzy kolejne.

▪️ I tak dzień po dniu gonimy za poczuciem „skończoności”. Za chwilą, w której wszystko będzie już zrobione i wreszcie będzie można odpocząć. Problem w tym, że ta chwila nigdy nie nadchodzi.

▪️ A potem przychodzi wypalenie. Przemęczenie. Brak radości z rzeczy, które kiedyś cieszyły. A przecież to my sami, własnymi rękami, stworzyliśmy świat, w którym wartość mierzy się liczbą odhaczonych zadań.

▪️ Może więc czasem warto zatrzymać się na siłę. Nie dlatego, że wszystko jest gotowe, ale właśnie dlatego, że nigdy nie będzie. Dać sobie przyzwolenie na bezczynność. Nie dla efektywności. Nie dla większej kreatywności. Po prostu – dla siebie.

➡️ Bo odpoczynek to nie nagroda. To prawo.

❓ A kiedy ostatnio naprawdę, świadomie nic nie robiłeś/aś?