Zima się dłuży. Szarość, dni zlewające się w jednolitą masę. Czasami czujemy się zawieszeni, czekając na lepszy moment, na zmianę.

Ale co, jeśli ta zmiana nie nadejdzie sama?

Zawieszenie może wynikać z natłoku obowiązków, problemów w relacjach czy niepewności wobec tego, co dzieje się na świecie. Żyjemy w podskórnym napięciu, balansując między poczuciem zagrożenia a przyzwyczajeniem do względnego bezpieczeństwa. Nasi przodkowie żyli w realnym braku – dziś mamy wszystko, a jednak lęk wciąż w nas tkwi. Może dlatego tak trudno nam uchwycić, gdzie kończy się realne zagrożenie, a zaczyna nasza wyobraźnia, projektująca lęk tam, gdzie obiektywnie nic się nie dzieje.

Jednym z antidotów na ten stan jest zaangażowanie. Bycie potrzebnym. Cokolwiek to dla nas znaczy – pomoc innym, działania w społeczności, troska o bliskich. To my nadajemy sens rzeczywistości, nie odwrotnie. Drugim krokiem jest zdystansowanie się od ciągłej fali informacji, które tylko potęgują poczucie lęku. Nie oznacza to zamknięcia oczu na świat, ale świadomego wyboru, które informacje mają dla nas wartość. Wreszcie, warto przyjrzeć się sobie i zapytać: co mogę zrobić w tej sytuacji, zamiast tkwić w oczekiwaniu?

Nie chodzi o to, by ignorować rzeczywistość czy zaklinać świat optymizmem na siłę. Kluczem jest balans – umiejętność oddzielenia realnych obaw od tych, które powstają w naszej głowie. To my nadajemy sens rzeczywistości, nie odwrotnie.